Rok 2019 za nami. Zazwyczaj podsumowania o minionych 365/366 dniach ludzie piszą 1 stycznia. Ja piszę dopiero dzisiaj. Nie wiem czy jest jakaś różnica, według mnie nie ma to większego znaczenia. Może jak kończy się sylwester, następnego dnia ludzie mają przed oczami to co im przeminęło przez ostatnie 12 miesięcy. U mnie nowy rok zaczął się od kilku after party, przepiciu pierwszego tygodnia, pogrzebu dziadka, lenistwa. Można by rzec falstart. Bo każdy od nowego roku bierze się za siebie od pierwszych dni, ma już zaplanowaną najbliższą przyszłość, pracuje nad sobą. A ja? Zacząłem od urlopu. W sumie ten urlop mogę ciągnąć teraz ile chcę.
Zeszły rok w dużej mierze wypełniła mi praca. Nie tylko ta etatowa, ale i w internecie. Poświęciłem sporo czasu zarówno w domu, jak i było trochę wyjazdów. Po to by zbliżyć się do wyjścia na prostą i w 2020 roku skończyć z długami. Cel osiągnąłem jednak szybciej, więc mogę uznać to za spory sukces. Jak wspominałem już na tablicy na FB, mogłem sobie pozwolić na zwolnienie się z pracy, ale zrobiłem to dopiero przed świętami. Życie bez etatu było moim marzeniem, które się zmaterializowało. Co prawda w przeszłości zdarzał się też takie epizody, ale były one wypełnione tonami stresu, kiedy to na gwałt szukałem nowego zatrudnienia, co trwało nawet 2 miesiące nieraz. Dziś nie muszę szukać nowej roboty, a nawet jakbym poszedł, to całkowicie na luzie i z myślą, że mógłbym się zwolnić w dowolnym momencie. Może coś na pół etatu wezmę by zobaczyć jak to jest w zawodach, w których jeszcze nie pracowałem. Nie wiem, zobaczymy co przyniosą kolejne miesiące, w każdym razie nie pali się. Mam teraz przed sobą takie możliwości że aż nie wiem za co się zabrać.
Zeszły rok był dla mnie unikatowy pod pewnym względem. Ani razu nie poszedłem na żaden koncert. Dziwne, ale prawdziwe. Ja człowiek kiedyś słuchający muzyki wręcz nałogowo, cały czas ze słuchawkami na uszach gdy gdzieś wychodziłem, jechałem, tak nie poszedłem nawet na jedno wydarzenie. Z tworzeniem muzyki też jakoś wyszła stagnacja. Był jednorazowe podrywy na krótszy czas, kupiłem sobie nawet interfejs muzyczny by móc tworzyć na komputerze, ale jakoś nie wynikło z tego nic więcej. Czy zerwałem jednak z karierą? W żadnym wypadku.
Coś co zdziwi niejedną osobę to moje wkroczenie w fandom MLP . Tak. My Little Pony. Sam nie wiem jak dałem się w to wciągnąć. Ktoś mógłby powiedzieć - co jeszcze gorsze, polubiłem to. Za kucykami które wielu osobom wydają się dla dzieci, odkryłem niemałą społeczność i poznałem fajnych ludzi. Którzy poza swoją pasją prowadzą normalne życie, mają swoje zajęcia i inne rzeczy, którym się poświęcają. Faktycznie jest pełno młodzieży, ale są też dorośli ludzie, nawet w moim wieku i starsi. Nie będę kłamał - obejrzałem serial, polubiłem go, nie jestem jednak jakimś wielkim fanatykiem jak niektórzy. Pozostała mi masa ciekawych wspomnień, imprez, niejeden przechlany weekend, wyjazdy do Warszawy i innych miejscowości, zwiedziło się kawałeczek naszej ojczyzny. Jeśli uważasz to za problem, nie akceptujesz tego, straciłem w twoich oczach - no cóż to twój problem.
W 2019 o ile dobrze pamiętam, to chyba nie przeczytałem ani jednej książki. Albo przeczytałem, chyba to byli Łowcy Głów Johna Nesbo.
Filmy - jak spojrzałem na filmweb, miałem zaznaczone chyba 30 pozycji. Mało. Potrafiłem w ciągu roku obejrzeć spokojnie 100 filmów jak nie więcej. Jednakże jakbym miał wybrać ulubiony tytuł, to oczywiście byliby to Władcy Chaosu. Z seriali animowanych oczywiście będzie to Big Mouth.
Gry komputerowe - chyba powoli odchodzi ode mnie chęć poświęcania czasu na elektroniczną rozrywkę. Kiedyś potrafiłem się zagrywać godzinami i to w najróżniejsze gry. Teraz? Zdarza się że odpalam jakiś tytuł, pogram chwilę i potem do niego już nie wracam. Jedna gra jednak okazała się niesamowitą perełką, a był nią Spec Ops The Line. Część z tytułów w które grałem opisywałem już na blogu, między innymi dwie o Powstaniu Warszawskim.
Co dalej? Byłem na weselu siostry. Drugi raz w życiu na czyimś ślubie. Impreza była niesamowicie ogromna, mocno zakrapiana. Aż dziw że następnego dnia kiedy impreza dobiegała końca, czułem się naprawdę dobrze i bez problemu dotarłem do Warszawy na konwent. Stamtąd wyjazd do Chuty Mazowieckiej, gdzie było ognisko, koncerty, miła atmosfera. A rano tak z dupy pojawił się sam Z Dupy. Więc fajna pamiąteczka z jegomościem, którego humor nie każdemu musi przypaść do gustu. Ale humor jest jak dupa, każdy ma swoją.
Pierwszy raz w życiu zaliczyłem wytrzeźwiałkę. Nie ma się czym chwalić, nikomu nie polecam. Pamiętam, że jak się obudziłem, to zastanawiałem się czy byłem w psychiatryku, czy na komisariacie, czy nie wiadomo gdzie jeszcze. Naprawdę, niezbyt miłe przeżycie.
Miałem kilka wyjazdów do Warszawy i Łodzi. Jak tak dalej pójdzie to chyba się przeprowadzę na Mazowsze.
Coś co najbardziej u mnie ucierpiało, największy minus zeszłego roku, to zdrowie i samopoczucie. Senność, wrażenie jakbym był atlasem albo jakimś syzyfem. Jakbym miał na sobie coś co mnie sprowadza na ziemię, albo jakaś niewidzialna ściana, jakieś pole siłowe hamujące przed zrobieniem czegokolwiek. Zeszły rok w dużej mierze zmarnowałem. Masa godzin przeleciała na nic nierobieniu.
Raz widziałem unikatowego pijaczka, który chciał zapłacić za zakupy dowodem osobistym, kiedy kasjer wręczył mu terminal płatniczy.
Kiedy śniło mi się że chlałem, rano obudziłem się trzeźwy.
Ostatnia rzecz jaka przychodzi mi na myśl, to ten blog. Nie pisałem nigdy wcześniej bloga, wpisy lądowały na FB. A gdyby tak poblogować - wpadła mi pewnego dnia taka myśl. Czemu nie? O ile początkowo wpisy pojawiały się dosyć często, tak ostatnie dwa miesiące był szczególnie słabe. Ale mam zamiar bloga rozruszać i częściej coś na nim umieszczać. Uważam, że mój styl pisania pozostawia jeszcze sporo do życzenia. Może nie będę jakimś Lovecraftem, Mickiewiczem, czy Kingiem, ale myślę że za jakiś czas moje pisanie będzie bardziej ładne i składne.
Jak mogę podsumować zeszły rok? Niezbyt udany. O ile były lata lepsze i gorsze, to niestety zawaliłem bo nie ogarnąłem masy zaległości, pojawiła się masa planów, niektóre rzeczy nie wyszły tak jak chciałem. Grunt jednak to nie leżeć na ziemi kiedy się padło, tylko wstać. O ile zeszły rok niejako ,,przespałem" tak w 2020 zamierzam zrobić o wiele więcej i o tym zamierzam napisać niebawem. Przy okazji już temat na kolejny wpis się zrobił, zatem kończę ten wpis z dobrym humorem :)